Jak ustrzec się błędów w kierownictwie duchowym

 

Wyjaśnijmy sobie na początek rzecz najbardziej podstawową: błędów w kierownictwie duchowym nie można się ustrzec, tak jak nie można się ich ustrzec i w innych dziedzinach ludzkiej działalności. Tylko Bóg jest doskonały i tylko On działa bezbłędnie. Człowiek zaś jako istota ograniczona zawsze będzie popełniał mniejsze czy większe błędy. Teoretycznie każdy tę prawdę zna i akceptuje. W praktyce jednak bywa inaczej, a dzieje się tak dlatego, że kierownictwo duchowe zawsze ma ścisłe odniesienie do Boga i wobec Jego bezbłędności jakby ze swej natury tej bezbłędności się domaga. Tymczasem brak akceptacji tej prawdy w praktyce kierownictwa duchowego i dążenie do absolutnej bezbłędności jest błędem w punkcie wyjścia i prowadzi do dalszych błędów, tym gorszych, że niedostrzegalnych dla popełniającego je. W istocie kryje się za nim owo rajskie pragnienie, by być jak Bóg, dodajmy o swych własnych siłach, a na tym właśnie polega pycha.

Tak więc ten artykuł nie zmierza ku temu, by stworzyć perfekcyjnego kierownika duchowego, bezbłędnego we wszystkim co czyni, bo to jest niemożliwe, ale by wskazać pewne podstawowe zagrożenia i pułapki związane z kierownictwem duchowym oraz sposoby ich uniknięcia. W naszych rozważaniach odwołamy się do tradycyjnego schematu tzw. grzechów głównych, który zrodził się na pustyniach starożytnego Egiptu pośród ojców pustyni, którzy jako jedni z pierwszych w chrześcijaństwie praktykowali kierownictwo duchowe i przekazali nam jego tajniki.

Pycha

Mawiał już wielki Augustyn: Initium omnis peccati superbiaŹródłem wszelkiego grzechu jest pycha. Tak też jest i w kierownictwie duchowym. Pycha ma jednak tę właściwość, że jest niczym przeźroczysta tafla szkła i jest tym przeźroczystsza, im inteligentniejszy i wykształcony jest jej właściciel. Kierownicy duchowi należą tu do grupy podwyższonego ryzyka. Dlatego na tę postawę muszą być szczególnie uwrażliwieni. Ta wrażliwości jednak nie może się przekładać na konfrontację z nią wprost, gdyż kończy się ona swoistą walką z wiatrakami. jako że nie tylko człowiek sam jej u siebie nie widzi, ale nadto występuje w tylu mutacjach, ilu jest ludzi. Jest więc rzeczą prawie niemożliwą, by ją u siebie zdiagnozować i zlokalizować. Na szczęście przychodzi nam tu w sukurs cała tradycja Kościoła, która stwierdza, iż nikt nie jest bez grzechu, a skoro, jak się rzekło, źródłem wszystkich grzechów jest pycha, to stąd wniosek prosty, iż każdy jest pychą skażony. Nie trzeba jej więc u siebie szukać, ale niejako z góry założyć.

Na czym polega pycha w kierownictwie duchowym? Otóż wyraża się ona w przekonaniu kierownika duchowego, że jest on już ekspertem w swojej dziedzinie i wie, jak drugich prowadzić, a więc w swoistej uzurpacji znajomości dróg Bożych i łatwości w stawianiu diagnoz oraz dawaniu rad czy zaleceń. Taka pewność siebie bijąca z kierownika duchowego jednych będzie drażnić, a innym bardzo odpowiadać. Osoby lękliwe, dręczone wątpliwościami znajdą w nim kogoś, kto zabierze im – niekiedy bardzo duża – część odpowiedzialności i uwolni w ten sposób od wielu udręk szukania, ale to złudna pomoc, bo w takim kierownictwie gubi się sam cel. Nie jest to już pomoc w szukaniu dróg do Pana Boga, ani też w szukaniu dróg Bożych w życiu prowadzonego, ale ogrywanie roli swoistego guru, który – owszem powołując się na Boga i Kościół – prowadzi powierzoną mu osobę swoimi drogami, być może nieświadomie zajmując miejsce Boga. Za takim kierownictwem często ukrywa się jaka własna ideologia podbudowana – być może – zdobyczami najnowszych nauk, zwłaszcza psychologii czy socjologii, albo też teologii duchowości. Aby wykluczyć ewentualne wątpliwości co do stosowania najnowszych zdobyczy naukowych w kierownictwie duchowych, chcę zaznaczyć, że jest to sprawa oczywista. Problem polega tu jednak na tym, że stają się tu one cegiełkami do budowy swoistego sytemu, który zarówno kierownikowi jak i prowadzonemu daje inną pewność niż zaufanie, iż jednego jak i drugiego prowadzi Bóg. Ów system czy ideologia służy także samemu kierownikowi do prowadzenia samego siebie, bo charakterystyczną cechą tej postawy jest fakt, że taki kierownik duchowy jest również ekspertem dla samego siebie, stawiając siebie ponad innymi, a niekiedy też i ponad tradycją Kościoła.

Jak ustrzec się tego bodaj najpoważniejszego błędu, który jest źródłem całego szeregu innych błędów w kierownictwie duchowym? Remedium jest bardzo proste: pokora wyrażająca się w równie prostej zasadzie, której kierownik duchowy koniecznie musi się trzymać, a jest nią to, że sam ma kierownika duchowego. Kierownik duchowy, który nie ma kierownika duchowego, i sam sobie jest kierownikiem duchowym, jest w poważnym niebezpieczeństwie popadnięcia w postawę pychy, albo już w nią popadł. Do pokory w kierownictwie duchowym należy również świadomość swej ludzkiej słabości i omylności oraz związana z nią modlitwa o asystencję Ducha Świętego w prowadzeniu innych. Ta asystencja Ducha Świętego to nie tylko wewnętrzne natchnienia, ale też tradycja Kościoła w tym względzie oraz aktualne nauczanie Kościoła, w którym działa Duch Święty.

Chciwość

W czym może wyrażać się chciwość w kierownictwie duchowym. Oczywiście w tym, że kierownik duchowy będzie łasy na różnego typu prezenty. Nie można tego wykluczyć, choć to najbardziej rzucająca się w oczy forma chciwości i w przypadku kierowników duchowych raczej szybko rozpoznawana na niewłaściwa postawa i szybko likwidowana. Tym niemniej chcę i na nią zwrócić uwagę, bo może być ona pewnym zagrożeniem. W naszej przekupnej polskiej mentalności może ona odgrywać sporą rolę i trzeba się jej strzec, bo jej skutkiem może stać się ograniczenie obiektywizmu w podejściu do osoby prowadzonej. Swoiste nadskakiwanie i prędkie zaspokajanie potrzeb materialnych kierownika duchowego, typowe dla niektórych osób, rodzi potrzebę odwdzięczania się ludzką życzliwością i unikania rad czy wskazań, które dla osoby prowadzonej mogą być przykre. By takich sytuacji się ustrzec, trzeba zawsze podkreślać ewangeliczną zasadę: “Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie”. Trzeba – jak tylko się da – chronić praktykę, że zarówno sakrament pokuty, jak i kierownictwo duchowe mają charakter nieodpłatny. Nie oznacza to, że nie można przyjmować żadnych prezentów, ale powinny one mieć zawsze charakter symboliczny i nigdy nie wiążący się z jakąś formą odpłatności czy zapobiegliwości o potrzeby kierownika duchowego.

Naturalnie to tylko najbardziej zewnętrzna i rzucająca się w oczy forma chciwości. Chciwość jest w istocie przeciwieństwem ubóstwa ewangelicznego, a więc szukaniem bezpieczeństwa materialnego poza Bogiem. Do bycia ubogim w duchu jesteśmy wezwani wszyscy. Kościół znając ludzką słabość i ustawiczną pokusę chciwości, czyli szukania zabezpieczeń poza Bogiem, od początku zalecał praktykowanie jałmużny, dodając, że gładzi ona wiele grzechów. Rzeczywiście prawdziwa jałmużna gładzi wiele grzechów, bo odnawia nasze zawierzenie Bogu. To bardzo cenne zalecenie także dla kierownika duchowego, jeśli chce się ustrzec subtelnych form chciwości, które mogą wypływać bardzo mocno na jego prowadzenie innych, zwłaszcza wtedy, kiedy Pan prowadzi podopieczną, czy podopiecznego w kierunku radykalnego ubóstwa. Wtedy kierownik naznaczony subtelnym znamieniem chciwości będzie miał tendencję do osłabiania tegoż radykalizmu, czy nawet przekonywania danej osoby, że to, co chce robić, to przesada.

Nieczystość

Także w przypadku nieczystości sprawa wydaje się jasna. Oczywiście, także w kierownictwie duchowym istnieje niebezpieczeństwo nieczystości w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie wydaje się ona jednak być zagrożeniem bezpośrednim. Dlatego należy zwrócić uwagę na różne formy subtelnej nieczystości, które mogą niezauważenie pojawić się w relacji kierownictwa duchowego, formy, które na pierwszy rzut oka nie wydają się żadnym zagrożeniem, ale mogą tę relację skrzywić, a czasem doprowadzić nawet do nieczystość w pełnym tego słowa znaczeniu. Najgłębszą istotą nieczystości jest idolatryczne szukanie własnego bezpieczeństwa w relacji z drugim człowiekiem, a to w kierownictwie duchowym zagrożenie bardzo realne. Jest rzeczą oczywistą, że kierownik duchowy powinien dawać pewne poczucie bezpieczeństwa osobie, którą prowadzi. Inaczej samo kierownictwo nie miałoby sensu. To sytuacja analogiczna do ojcostwa, czy macierzyństwa, które dają dziecku konieczne do rozwoju poczucie bezpieczeństwa. Do natury jednak tak jednego jak i drugiego należy prowadzenie do coraz większej niezależności osobowej i złożenia ufności w Bogu. Uzależnianie w tych relacjach osób od siebie prowadzi do ich skarlenia i blokuje w odnajdywaniu dróg Bożych. Kierownik duchowy powinien być bardzo wrażliwy na równe formy uzależnień uczuciowych, także wtedy gdy jest przekonany, że on sam tego typu relacji nie szuka. Niekiedy relacja kierownictwa duchowego niepostrzeżenie zamienia się najpierw w przywiązanie uczuciowe a potem w uzależnienie, a nawet próby manipulacji uczuciowej kierownikiem. Zazwyczaj pierwszym sygnałem takiej przemiany są delikatne sygnały zazdrości o inne osoby prowadzone przez tego samego kierownika.

Jak ustrzec się błędów w tej dziedzinie? Przede wszystkim starać się zachować zdrowy dystans, nie szukać spoufalania się i reagować zdecydowanie na takie próby ze strony osób prowadzony. Nie ukrywać przed swoimi przełożonymi, a w przypadku osób w związkach małżeńskich przed mężem czy żoną faktu, że jest się kierownikiem danych osób. Wreszcie, i to jest rzecz najpewniejsza, omawiać i analizować swojej relacje z osobami prowadzonymi z własnym kierownikiem duchowym, naturalnie zawsze przy zachowaniu koniecznej anonimowości osób, które się prowadzi i treści poruszanych podczas prowadzenia.

Zazdrość

Zazdrość w relacjach między ludzkich – jak na to wskazaliśmy – jest ściśle związana z nieczystością. To lęk przed utratą bezpieczeństwa i poczucia własnej wartości, jakie daje mi jakaś posiadana rzecz, bądź relacja z daną osobą, albo też poczucie poniżenia i zagrożenia z powodu nieposiadania czegoś lub braku relacji z kimś, kto mógłby temu zapobiec. Wspomnieliśmy o sygnałach zazdrości ze strony osoby prowadzonej, które są sygnałem nieczystości relacji z kierownikiem duchowym. Istnieje jednak niebezpieczeństwo zazdrości ze strony kierownika duchowego, które niekoniecznie musi być wynikiem przewiązania do osoby prowadzonej. W kierownictwie duchowym do normalnych powinny należeć sytuacje, w których czy to sam kierownik duchowy dochodzi do wniosku, czy też sugeruje mu to jego kierownik duchowy, że należy zakończyć dane kierownictwo duchowe. Powody mogą być różne: od wspomnianego przywiązania, czy nawet uzależnienia uczuciowego począwszy poprzez fizyczną niemożliwość prowadzenia wynikającą z brak czasu, wymagań przełożonych, czy sytuacji rodzinnej aż po stwierdzenie, że nie ma się wymaganych kompetencji albo innych predyspozycji, by daną osobę prowadzić i całe prowadzenie zaczęło być dreptaniem w miejscu. Oczywiście, inicjatywa może też wyjść od samej osoby prowadzonej, która dochodzi do wniosku, że powinna zmienić kierownika duchowego. Tu może pojawić się zazdrość w postaci upokorzenia, że jako kierownik się nie sprawdziłem i że inni są lepsi ode mnie i próby udowadniania sobie i innym, zwłaszcza osobie prowadzonej, że tak nie jest, albo nawet walka, żeby siebie potwierdzić jako dobrego kierownika duchowego. To duże zagrożenie! Kierownictwo duchowe jest relacją wolności i tę wolność trzeba ciągle pielęgnować. Nie wolno dać sobą manipulować, ale też nie manipulować innymi. Jest rzeczą bardzo ważną dla kierownika duchowego, by uznać swe ograniczenia ludzkie i kompetencyjne i dawać do zrozumienia osobie prowadzonej, że nie jest się jedyną osobą, które może jej pomóc, a w niektórych sytuacjach, wręcz radzić, aby skorzystała z pomocy innej osoby w danej dziedzinie bardziej doświadczonej i kompetentnej. W niektórych konkretnych sytuacjach wręcz odesłać ją do kogoś innego. Umieć też uznać i przekazać osobie prowadzonej, że nie jest się w stanie jej dalej prowadzić. Z wolnością też i życzliwością przyjmować fakt, że ktoś chce sobie zmienić kierownika duchowego. Pewnie, że dobrze w takie sytuacji przeanalizować motywacje, które daną osobą kierują, ale nigdy w ten sposób, by ona odniosła wrażenie, że chce się ją przy sobie zatrzymać. Czasem może być jednak lepiej od tego typu analiz odstąpić i pozostawić to swojemu następcy...

Nieumiarkowanie

W katalogu grzechów głównych postawa ta opatrywana jest nazwą “Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu”. Gdyby go tak rozumieć, jak głosi sama nazwa, w żaden sposób nie można by jej odnieść do kierownictwa duchowe. Tymczasem w chodzi tu w istocie o zapełnianie duchowej pustki poprzez bodźce smakowe i inne dające człowiekowi poczucie pełni. Jest to zatem swoista kompensacja na poziomie cielesno-psychicznym braków w dziedzinie duchowej. Przy takim spojrzeniu na nieumiarkowanie jak najbardziej widzimy zagrożenie nim w kierownictwie duchowym. Kierownictwo duchowe staje wobec Boga i jego logiki w życiu człowieka, która często ma charakter paradoksalny. Drogi Pana i Jego myśli przewyższają nasze drogi i myśli tak jak niebo góruje nad ziemią. Pan niekiedy każe długo czekać na swoją odpowiedź, za długo jak na nasze standardy... I tu pojawia się pokusa pomocy w postaci dostarczania licznych bodźców, które pozwolą przetrwać ten czas prowadzonemu, mnożenia praktyk pobożnych, udzielania licznych rad, szukania dróg wyjścia z pozornie patowej sytuacji. Kierownik zamienia się w ewangeliczną Martę, która krząta się wokół wielu spraw, podczas kiedy potrzeba tylko jednego. Św. Ignacy w Ćwiczeniach Duchowych stara się dać odpór tej pokusie, kiedy to zaleca prowadzącemu, aby w krótkich słowach przedstawiał ćwiczącemu się materiał do medytacji, czy kontemplacji, uzasadniając to w ten sposób, iż to nie obfitość wiedzy, ale wewnętrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy zadowala i nasyca duszę (ĆD 2). Kierownik duchowy musi bardzo uważać, aby własną inwencją, przy dobrych intencjach, nie zagłuszał głosu Pana Boga w prowadzonej osobie. Sam powinien być przyzwyczajony do ciszy, w której mówi Bóg i do Jego logiki, która nie mieści się w ludzkich standardach i nie tworzyć atmosfery hałasu poprzez własną dyrektywność, która zagłuszałaby delikatny głos Boga w prowadzonym. Powinien sam słuchać tej ciszy i uczyć nasłuchiwania, zwłaszcza wtedy kiedy prowadzony ma już dość czekania i bardzo chce podjąć jakąś szybką decyzję, przypominając radę proroka Jeremiasza: “Dobrze jest w milczeniu czekać ratunku od Pana” (Lm 3,26). Remedium jest tu zawsze wierność wydłużonej modlitwie.

Gniew

Gniew jest fenomenem ambiwalentnym. Samo Pismo św. nie jest w tym przypadku jednoznaczne. Mówi ono przecież o gniewie Bożym, który jest wyrazem miłości Boga i o gniewie człowieka, który niekoniecznie musi być grzechem (por. Ef 4,26-27). Jest tam też mowa o gniewie niszczącym a człowiek gniewający się na brata podlega sądowi (Mt 5,22). Gniew u swych podstaw jest zawsze niezgodą na zaistniałą sytuację, której przyczyną jest druga osobą. Może on przemienić się w nieakceptację tej osoby i niszczenie jej i taka sytuacja jest grzechem, ale może też posłużyć do postawienia diagnozy i rozwiązania trudnej sytuacji i w ten sposób stać się energią pozytywną. Ta ambiwalencja gniewu dotyczy także kierownictwa duchowego. Reakcja kierownika duchowego w postaci wzbierającego gniewu na osobę prowadzoną nie musi być traktowana jako coś negatywnego i dlatego od razu tłumiona, co na dalszą metę sprawy wcale niczego nie rozwiązuje, bo może z czasem przeistoczyć się on w skrywaną niechęć do prowadzonej osoby, a nawet w mniej czy bardziej świadome przycinanie jej, tam gdzie się da. Wzbierający gniew należy potraktować jako ważny sygnał. Wskazuje on, że kierownik nie zgadza się na coś, czego być może jeszcze do końca, albo w ogóle sobie nie uświadamia. Trzeba się więc przyjrzeć i zobaczyć, co stanowi istotę tej niezgody. Ważną rzeczą jest, by dobrze zlokalizować źródło wewnętrznej niezgody. Problem może tkwić po stronie osoby prowadzonej, ale może też być po stronie kierownika duchowego. Sprawa rzadko jest prosta i łatwa, dlatego dobrze poświęcić mu trochę uwagi. O. Anselm Grün OSB – jeden z najbardziej znanych autorów książek z zakresu duchowości i doświadczony kierownik duchowy – jest zdania, że o takim wzbierającym gniewie dobrze jest z osobą prowadzoną rozmawiać i wspólnie szukać jego przyczyn. Nie jest to jednak metoda zawsze słuszna i skuteczna. Czasami będzie lepiej, jeśli kierownik duchowy odwoła się do pomocy osoby trzeciej, czyli do własnego kierownika duchowego, aby rzecz całą zobaczyć bardziej obiektywnym świetle i podjąć właściwe decyzje. Może się okazać, iż będzie lepiej, by dana osoba poszukała sobie innego kierownika duchowego, a może być i tak, że w ten sposób ujawni się problem samego kierownika duchowego, który trzeba rozwiązać, albo świadomie zaakceptować.

Lenistwo

Jednym z takich problemów po stronie kierownika duchowego może okazać się jego lenistwo. Nie mam tu jednak na myśli lenistwa w potocznym tego słowa znaczeniu. Chodzi o lenistwo w sensie najgłębszym, którym jest opór wobec wejścia w postawę prawdziwej miłości – agape, której istotą jest oddawanie życia za innych, także za tych którzy mnie niszczą. To ta miłość, do której wezwany jest każdy chrześcijanin na mocy nowego przykazania Jezusa Chrystusa: “abyście się tak miłowali, jak ja was umiłowałem”. Ten opór przed traceniem życia dla innych może się ujawnić i ujawnia się także w kierownictwie duchowym, bo też i w nim kierownik duchowy, jak każdy chrześcijanin jest powołany do kochania taką miłością. Gniew może być symptomem dotarcia do granicy, za którą kierownik w prowadzeniu danej osoby wchodzi w absurd krzyża, tzn. traci czas i energie dla osoby prowadzonej, nie widząc żadnych efektów, albo nawet widzi efekty przeciwne. Z drugiej strony ma też i tę świadomość, że odsyłanie danej osoby miałoby tylko charakter odrzucenia a nie pomocy. Niektóre osoby doprowadza się do Boga i Jego dróg oddając za nie swoje życie i to nie tyle w sensie jednorazowej ofiary, ale ofiary na raty, która jest tym trudniejsza, że wymaga ciągle nowych decyzji trwania przy krzyżu swoim i krzyżu osoby prowadzonej. Tu jedyną pomocą jest mądrość krzyża, o której mówi św. Paweł, że jest zgorszeniem dla Żydów i głupotą dla Greków, a więc przekracza zarówno ludzką mądrość jak wszelkie schematy religijne (por. 1Kor 1,23-24). Ten wymiar miłości ukrzyżowanej, która konieczna jest też w chrześcijańskim kierownictwie duchowym, podkreśla najważniejszą cechę tegoż kierownictwa – służbę “na wzór Syna człowieczego, który nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służy i dać swoje życie na okup za wielu” (Mt 20,28). Kierownictwo duchowe bowiem daje bowiem szczególny dostęp do serca ludzkiego, do jego wspaniałości i jego biedy. Jest też w związku z tym sprawowaniem subtelnej władzy nad innymi, stąd też szczególnie ważna jest ta jezusowa reguła służby aż po oddawanie życia. To jest ta ostateczna postawa, która chroni przed błędami i naprawia uchybienia wynikające z ludzkiej ułomności.

 

Tekst ten został opublikowany w książce: J. Augustyn SJ, J. Kołacz SJ, Sztuka kierownictwa  duchowego, Poradnik, WAM, Kraków 2007, 621-628.