Samotność nie jest nieobecnością drugiego, ona jest brakiem miejsca dla drugiego w nas. Aby jednak takie miejsce powstało, musi umrzeć część mojego ego. Samotność nie jest stanem normalnym, jest chorobą duszy polegającą na takim skupieniu się na własnych potrzebach, lękach i ranach, na własnych niespełnionych lub niespełniających się planach, że już nic poza tym nie widać. Jest ona tak mocnym zahipnotyzowaniem przez brak tego, co naszym zdaniem być powinno, że już się nie widzi tego, co jest. Nie przypadkiem bywa ona nazywana koszmarem, a koszmar, jak wiadomo, to nie rzeczywistość, to sen, złowrogi, męczący sen, z którego dopiero przebudzenie nas uwalnia. W tym kontekście właściwego znaczenia nabierają słowa św. Pawła: Obudź się ty, który śpisz, a zajaśnieje ci Chrystus! ( por. Ef 5,14)